dieta po totalnej gastrektomii

nie wierzcie zaleceniom dietetyka.
jak pamiętacie dostałam w szpitalu kilka stron informacji, co można jeść.
to fikcja. nic nie będzie wchodziło, po wszystkim będzie beznadziejnie.

bo prawda jest taka, że przez pół roku od usunięcia żołądka  po jedzeniu robi się nieustannie niedobrze (piszę w oparciu o swoje doświadczenia, ale również na podstawie rozmów z innymi osobami po usunięciu żołądka).
typowe odczucia to:
- potworne, rozpierające bóle w klatce piersiowej (czemu nie pogryzłam dokładniej jedzenia?)
- makabryczne bóle jelit (a po co to jadłam?)
- przerażające bóle wszystkiego podczas wypróżniania się (ała, mamo, ratuj!)

przez kolejne pół roku będzie Wam tak sobie, bez rewelacji.
bóle w klatce piersiowej ustąpią - będziecie już pamiętać, że każde jedzenie musi być drobno pogryzione.
jeśli jedzenie stanie w poprzek
a) trzeba poklepać plecy (łapa małżonka/potomka w łódeczkę, stukają nas po plecach od góry w dół, do skutku
b) jeśli nie ma w pobliżu ręki do stukania - samodzielnie walimy się po plecach warząchwią lub gazetą zwiniętą w rulon
c) można wyginać się jak kobra na boki - też pomaga
d) ostateczną opcją jest żałosne skulenie się - kolana pod brodę, łeb między kolana, miarowo oddychamy, próbujemy przełykać ślinę.
bóle jelit opanujecie, ustalając drogą eliminacji, co możecie jeść.
bóle podczas wypróżnień również ustąpią, w zamian za to gwarantowany jest luźny stolec (ale od czego są banany!).

na początkowym etapie, bezpośrednio po operacji, do jedzenia trzeba znaleźć swoją pozycję.

zakładam, że nie jesteście hard-korami, którzy idą do stołu, tylko będziecie jedli w łóżku.
zgodnie z budową anatomiczną ciała, do jedzenia powinniście siedzieć podparci wysoko na poduchach, wyprostowani jak litera L.
mnie było łatwiej/wygodniej jeść, gdy siedziałam podparta poduchami na lewym boku (dlaczego? botakijuż).
poszukajcie swojej pozycji.
pamiętajcie, że w pierwszym okresie (pół roku) jedzenie:
- nie może być ani gorące ani zimne, tylko w temperaturze pokojowej
- nie może być rozdymające (cebula, por, kapusta, kalafior itp. odpadają)
- nie może zawierać dużo błonnika
- nie może być kwaśne, pikantne, tłuste itp.
optymalne jedzenie to takie, które ma "poślizg" - miękkie, wilgotne, więc łatwe do przełknięcia.


szczegóły diety/suplementacji bez żołądka:
- mam wysokie płytki - robię sobie podskórne zastrzyki z Clexane
- odbiałczam się - żrę więc jak najwięcej białka (omlety, gotowane jaja przepiórki - bo mają duuużo żelaza)
- słabo przyswajam minerały - piję Izostar - mnie smakuje najbardziej cytrynowy
- nie wchłaniam żelaza - jem w tabsach preparat z łatwo wchłanialnym żelazem (Gentle Iron)
- ucieka ze mnie witamina B12 - co miesiąc muszę walnąć zastrzyk domięśniowy
- nie toleruję laktozy - piję tylko mleko sojowe
- nie jem więcej niż ćwiartki surowego jabłka/pomarańczy - żeby nie odpadła mi dupa
- z powyższego powodu nie eksperymentuję z jedzeniem na mieście - jem tylko pewniaki - dla mnie to oznacza wciąganie sushi, bo wiem, że po nim nic mi nie będzie.

jeśli zjem coś bardziej kalorycznego lub jeśli zjem czegoś więcej, zaraz zasypiam (niestety, gdziekolwiek - podczas biznesmityngu z kontrahentem, w aucie za kierownicą, w gościach u znajomych).
staram się więć jeść niedużo, ale często.

oznacza to, oczywiście, zasuwanie wszędzie z torbą jedzenia.
ja wożę ze sobą kiść bananów i termos z piciem.

ufff.
jak mi coś jeszcze przyjdzie do głowy, dopiszę :)



____

data utworzenia: 05/11/11
data aktualizacji: 06/11/11
 
©KAERU 2010
Wszystkie prawa zastrzeżone Sałyga