czwartek, 31 maja 2012

[773].

zbiesił się link z pedeefem, więc wklejam zainteresowanym artykuł z najświeższej Angory.
jest to po prostu przepisany reportaż.



***

po wypiciu Fleet Phospho Soda byłam dziś zasnąć w narkozie na lewym boku w stylowych gaciach miętowego koloru.
poprosiłam mojego pana doktora od tych spraw, żeby opis badania był dla mnie pomyślny.
no i proszę, udało się.
< oklaski >



środa, 30 maja 2012

[772].

w komentarzach do poprzedniego wpisu ktoś napisał, że moje leczenie jest kancerogenne.
to prawda.

leczenie chemioterapią czy radioterapią ma tę właściwość, że owszem - zabija nowotwór (o ile trafi się z leczeniem), ale również powoduje nieodwracalne zmiany w organizmie, które mogą potencjalnie być przyczyną rozwoju kolejnego nowotworu.
takie jest ryzyko.
ale prócz ryzyka są szanse - że zatrzyma chorobę.

rzecz jasna są też inne możliwości - np. leczenia alternatywnego.
jeśli ktoś wierzy w zbawienną moc ziarna gorczycy w ranie pod kolanem, super.
jeśli ktoś wierzy w kurację wodą utlenioną, dietę z Anty raka, akupunkturę, amigdalinę, pestki moreli czy zastrzyki z witamin B -  świetnie.
tę drogę każdy chory musi przejść sam, samodzielnie dokonać wyboru metody leczenia - zgodnie ze swoimi przekonaniami, wiedzą, wyobrażeniami.
ja wybrałam tak jak wybrałam.
nie zamierzam pisać o alternatywnych metodach leczenia, bo ani nie znam się na nich dobrze, ani w nie wierzę. jeśli już, mogę wypowiedzieć się o wspomaganiu leczenia - o suplementacji, diecie, badaniach dodatkowych.
a jeśli komuś pomógł bioenergoterapeuta spod Pszczyny, gratulacje.
mnie pomaga głaskanie przez Syna i zupa pomidorowa Babci B.

wtorek, 29 maja 2012

[771].

podsumujmy sytuację.
dziś mamy szósty dzień jedenastego kursu chemioterapii.
na klatce piersiowej uwiła sobie gniazdo zmora i depcze mnie w najmniej oczekiwanych chwilach. czuję jej ciężar właściwie cały czas, ale szczególnie lubi dokuczać w trakcie posiłków.
wiążę ten ucisk z pogarszającą się - z powodu chemioterapii - morfologią.

ważę 45,5 kg, schudłam w przeciągu półtora miesiąca dwa kilo.
powodów schudnięcia jest kilka: radioterapia, brachyterapia z bonusami w postaci lewatyw i dwóch dni niejedzenia (przed zabiegiem i po nim) oraz niekończąca się chemioterapia.

***

ostra faza popromienna trwa dwanaście tygodni od zakończenia naświetlań.
po niej następuje przewlekła faza popromienna, która trwa co najmniej rok.
specyfiką naświetlań jest to, że trakcie ich trwania nie odczuwa się skutków ubocznych.
przychodzą one z czasem i trwają miesiącami, latami.

mam wrażenie, że mam wszystkie możliwe skutki uboczne, z zaburzeniami pamięci na czele.

***

dziś w porze wieczornego spaceru rozpadało się.

podobno ma padać przez kilka najbliższych dni.
oby.
może mi się upiecze i nie będę zmuszana do spacerów?

tylko niedobrze, że mam kalosze i sztormiak.
Niemąż może nie chcieć uwzględnić moich obaw przed rozpuszczeniem się.
u Syna zrozumienia nie znajdę, bo On uwielbia z nami spacerować - bez względu na pogodę.
aj, aj, aj.

poniedziałek, 28 maja 2012

[770].

Ulubiony Doktorek powiedział, że mam ćwiczyć, bo wysiłek fizyczny to zdrowość.
Niemąż wyciągnął mnie na krótki spacer po dzielni.
udało mi się po drodze nie zasłabnąć i nie zasnąć.





a teraz kolejną godzinę leżę, zatruta świeżym powietrzem.
oborze, omujborze.

znając determinację Niemęża i upodobanie Syna do hulajnogi, nie ma zmiłuj - jutro kolejny spacer.

***

a tu filmik promujący nadchodzącą tanecznymi krokami wyprzedaż chustkowej szafy.

niedziela, 27 maja 2012

[769].

(Sto lat śpiewają Kiepscy)






Sto lat Niemężowi!



sobota, 26 maja 2012

[768].

Niemąż zerknął dziś na metamorfozę tefałenową i zaopiniował: nie wyglądasz tak - ani z makijażem, ani bez.

po chwili usłyszałam radosne rżenie zza komputera.

***

Vileda jednak umie miauczeć.
dała dziś niezły popis możliwości wokalnych u weta.
w ramach rekompensowania strat emocjonalnych, ofiarowaliśmy jej wędkę z myszką i fruwajkami.
zabawką na razie nie interesuje się, ale po kilku godzinach ukrywania się w kartonie, wyszła z niego i zapolowała na ćmę, którą ułożyła nam na pościeli.
jak rozumiem, jesteśmy teraz kwita: wędka za ćmę, a wizyta u weta poszła w niepamięć.

***

mamy taką grę z Niemężem, że do łykania chemii, odciąga mnie od niepotrzebnego skupiania się na tabletkach.
celem jest szybkie połknięcie, bo nadmiernym myśleniem wywołuję odruch wymiotny.
staję więc przed Nim dwa razy dziennie z tabletkami w jednej dłoni, kubkiem herbaty w drugiej i mówię np.: opowiedz mi, jak to było, gdy musiałeś walczyć z UFO.
na co On mi np. odpowiada - było trudno, musiałem przebić się przez firewall, zewsząd atakowały mnie rozwścieczone selery itd.
i tak, zamiast myśleć o smrodzie tabletek, słucham bzdur, śmieję się i tym samym skracamy czas tabletkowego misterium.
hasło z dziś: opowiedz mi, jak to było, gdy w Wietnamie zobaczyłeś Japonkę.
odpowiedź: pomyliło ci się. to była Wietnamka w japonkach.

piątek, 25 maja 2012

[767].

wypchnęliśmy popołudniu Syna do Voldemorta, zapewniając Go, że będzie się dobrze bawił, a jeśli nie - może zawsze zadzwonić po nas; po czym pojechaliśmy na spacer po dużym mieście.
wróblowy Miły opowiadał cuda o knajpie senegalskiej na Saskiej Kępie, więc zacumowaliśmy tam na małe co nieco przed obiadem w domu.
zjedliśmy zupę-krem z batatów.
podawana jest z odrobiną śmietany, kawałkiem limonki i kawałkiem cienkiego placka, chyba pszennego.
pycha.
bataty, jak się okazuje, smakują i mają kolor jak skrzyżowanie dyni, ziemniaka i marchewki.
do tej pory sądziłam, że są bardziej słodkie i mają bledszy kolor.
a może są różne odmiany batatów?

Niemąż zawiózł mnie też do serca stolicy, gdzie w MG Eat wypiłam ciut caffe latte na mleku sojowym i zjadłam kawałek kawałka obłędnie smacznej jabłkowej tarty z chrupiącą bezą na wierzchu.

i przyglądałam się ludziom.
niesamowite, ilu ich jest i jak szybko się przemieszczają.

to był bardzo, bardzo męczący dzień.
i bardzo pozytywny - bo zjadłam nowe potrawy, dałam radę trochę spacerować, nie musieliśmy szukać w trybie natychmiastowym samochodu/ławki/ubikacji/apteki/lekarza.

tak oto zmienia się punkt widzenia.
cóż, każdy odnosi sukces na miarę własnych możliwości.

czwartek, 24 maja 2012

[766]. XI kurs TS-1.

jeśli dziś niestety jest czwartek, to oznacza, że niepostrzeżenie minął tydzień od poprzedniego czwartku.
zaczynam więc jedenasty kurs brania moich ohydnych tabletek.

a teraz jadę zrobić morfologię; sprawdzić, czy zastrzyki z Neupogenu, którymi dręczy mnie Niemąż, zadziałały.

***

imieniny dziś mam.
wyprawiacie imieniny?

ja w ramach imienin podlałam kwiaty.
na nic więcej nie mam siły.
cała nadzieja w Niemężu, że może zauważy brudną podłogę (albo przeczyta o niej na blogu).
wszak umyć imieninowo podłogę, to nie byle co.

środa, 23 maja 2012

[765].

mam wrażenie jakbym miała się rozsypać, więc na wszelki wypadek unikam podnoszenia się z kanapy.
leżę więc czcigodnie z Viledą u mego boku i przyjmuję składany mi przez Niemęża i Syna hołd, tudzież również jedzenie, napoje, zastrzyki, fiki-miki, całusy, śmiechy i uśmiechy oraz raporty o zewnętrzu.
zakładam, że za stan rozwarstwienia odpowiedzialna jest chemioterapia, radioterapia i brachyterapia.
wytrzymię to jakoś, muszę.

Niemąż wymyślił, że będzie mnie dokarmiał odżywkami dla sportowców, albowiem niestety chudnę.
tłumaczę Mu, że na lato czeba schudnąć, by dobrze wyglądać w kostiumie kąpielowym.
a On mi na to, że nawet jak przytyję dwadzieścia kilogramów, nadal będę miała niedowagę.
aaa... co za elementarny brak zrozumienia tendencji modowych...

***

po kilkunastu miesiącach przerwy, odpaliliśmy dziś diwidi, by obejrzeć Avatar.
świat przedstawiony zachwycił Syna, czego dowód wprost stanowi - niezarejestrowane przez Jego mózg - wchłonięcie podczas filmu siedmiu kanapek i połowy papryki.
(co do zasady jestem przeciwniczką jedzenia podczas oglądania, ale tak rzadko oglądamy w domu filmy, że postanowiłam odstąpić od pryncypiów).

fascynacja życiem Na'vi daje mi szansę zbudowania płaszczyzny porozumienia, bo przy Gwiezdnych Wojnach - mimo usilnych starań - wymiękam. za dużo tam bohaterów, planet, broni.
- Mamo, czytaj jeszcze, to TAKIE ciekawe.

wtorek, 22 maja 2012

[764].


dziś nastąpiła historyczna chwila w naszym życiu.
po sześciu latach ziemniaków, klusek, kaszy i innych takich sauté, podczas obiadu u Babci B. okazało się, że ryż polany sosem z pieczonego kurczaka jest jadalny.
co więcej, jest smaczny.
a dokładniej - czy mogę poprosić o polanie jeszcze, bo ten sosik jest pyszny.

kto zna to wzruszenie, dłoń do góry.

i tak cichutko sobie pomyślałam, że może jeszcze może zdążę nauczyć Go jeść i smakować tatara, bigos, szpinak z czosnkiem, flaki i inne dorosłe potrawy.

***

milczę o tym jak się czuję, bo nie mam nic ciekawego do napisania.
choć właściwiej byłoby napisać, że mam sporo do napisania nieciekawego.

może z tej okazji poopowiadamy sobie jakieś śmieszne bzdury?
zaczynam kosmiczną głupotą - "tłumaczeniem" "wystąpienia" pewnej posłanki.


Renata B. w Parlamencie Europejskim,  wersja z tłumaczeniem.
Tall room! (Wysoka Izbo!)
Welcome in the name of all penises of Selfdefence.
(Witam w imieniu wszystkich czlonków Samoobrony.)
Now it's railway for me. (Teraz kolej na mnie.) It's not fugitive of circumstances. (To nie jest zbieg okolicznosci.)
Look in my little-eye-bitches and concentrate a shit (Spójrzcie w moje ku..ki i skupcie się.)
I was a behind eyes student of Garden School Band! (Bylam studentka zaoczna Zespolu Szkól Ogrodniczych!)
Don't make stages and stop to tear yourselves. (Nie róbcie scen i przestańcie sie drzec).
Selfdefence is a big party and ice is poor in Poland (Samoobrona jest duża partia a lud jest biedny w Polsce.)
The profits are flying into the hole. (Zyski lecą w dól.)
It's a huge grandfatherhood! (To jest ogromne dziadostwo!)
Poland is a village killed by desks. (Polska jest wioska zabita dechami.)
All politicians let the peacock out and take legs behind belt. (Wszyscy politycy puszczają pawia i biora nogi za pas.)
Do you divide my sentence? (Czy podzielacie moje zdanie?)
But we are equal peasants and we will go out on people! (Ale my jesteśmy równe chlopy i wyjdziemy na ludzi!)
I will animal to you. (Zwierze wam się.)
I will elephants behind them my on-ancestry. (Osłonię przed nimi mój naród.)
I will stop their long-writers and feathers starting you-selling Polish earth. (Zatrzymam ich długopisy i pióra zaczynajace wyprzedawac polska ziemie.)
Our the-vodkas will show them where the pepper is growing! (Nasze dewotki pokażą im gdzie pieprz rosnie!)
They will overheat the wall with head, they will have a brain tire fire and the will sing slim! (Oni przygrzeją, glowa w mur, beda mieli zapalenie opon mózgowych i będą cienko śpiewać!)
Because we need Huge Orchestra Of Christmas Help and old good tenses again! (Ponieważ my znów potrzebujemy Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy i starych dobrych czasów!)
But don't boat yourselves I will make my afterbills with them without your helpful hand! (Ale nie łudźcie sie ze zrobie z nimi swoje porachunki bez waszej pomocnej dłoni
You must step on my hand! (Musicie pójść mi na reke!)
We must stop to divorcee the facts and break down the first ice-creams! (Musimy przestać rozwodzic sie nad faktami i przelamac pierwsze lody!)
Without corpse! (Bez zwloki!)
I will take coffee on table and say without small garden: you must give us middles for our highway from Beeftown to Hell (Wyłożę kawę na lawę i powiem bez ogródek: musicie dać nam środki na naszą autostrade z Wołomina do Helu!)
It's not after birds! (Jeszcze nie jest po ptakach!)
But you must in our little businesses of movement! (Ale musicie kupować w naszych kioskach ruchu!)
Buy our oh-small mountains, our white without and our boo-cancers. (Kupujcie nasze ogórki, nasz biały bez i nasze b....ki.)
I tower you will after-can us... (Wierze ze nam pomożecie.)
Thank you from the mountain. (Dziękuję z góry.)
Don't plane a crazy telling me you don't have money! (Nie strugajcie wariatów mówiąc mi, ze nie macie pieniędzy!)
Stop to turn my head because shit is walking around me (Przestancie zawracac mi glowe bo gó.. mnie to obchodzi!)
You want to make the profit on time! (Chcecie zyskac na czasie!)
You should cut yourselves a nap in the Dug-Up or on Maybe Black and cut percentage feet. (Powinniscie uciac sobie drzemke w Zakopanem albo na Morzu Czarnym i obnizyc stopy procentowe.)
We need heritage of prices. (Potrzebujemy obnizki cen.)
But I think it's a pity of the west trying to make you divide our lottery coupon. (Ale mysle ze szkoda zachodu na próbowanie abyscie podzielili nasz los.)
You want to see coin paintings or listen to the serious music concert, but you piss on Selfdefence (Chcecie ogladac obrazy Moneta albo sluchac koncertu muzyki powaznej, ale olewacie Samoobrone.)
It's just a big eggs and shit of laugh! (To sa wielkie jaja i kupa smiechu!)
But my on-ancestry is very expensive to me. (Ale mój naród jest mi bardzo drogi.)
I will ou-help them without your grace! (Uratuje ich bez waszej laski!)
I will show them how to press the gay of gas and beside-hurry up! (Pokaze im jak nacisnac pedal gazu i przyspieszyc!)
Room with you! (Pokój z wami!)
Balcerowicz must go on! (Balcerowicz musi odejsc!)

i jeszcze dowcip:
w domu spokojnej starości w Skolimowie słynny amant filmowy z początków kinematografii dosiada się do stolika uroczej staruszki.
- czy pani wie, jak ja się nazywam, kim jestem? - pyta kokieteryjnie amant, wpatrując się intensywnie w oczy pani.
- nie wiem, nie mam pojęcia - odpowiada pani - ale w recepcji panu powiedzą.

poniedziałek, 21 maja 2012

[763].

Vileda pozdrawia Czytaczy!

***

zostałam zaproszona do wzięcia udziału w konkursie blogopodróżniczym.
zgłosiłam się.
szczególna ta moja podróż, no ale.

zapraszam tędy.

***

nasila się zmęczenie, a wraz z nim - bezradność.
męczę się, gdy jest mi zimno, męczę - gdy jest gorąco.
niewygodnie jest siedzieć, niewygodnie - stać.
źle się czuję, gdy jem, źle się czuję, gdy jestem głodna.

siłą woli odrywam myśli od postępującego rozwarstwiania, koncentrując się na ulubionych zajęciach.
odkurzyłam więc aparat fotograficzny.
ogród Babci B. oszałamia kolorami i światłem.





a co Wy lubicie robić, gdy jest Wam smętnie?

niedziela, 20 maja 2012

[762].

zapraszam o godzinie 12:45 przed telewizor, robię z siebie maupę w TVN Style w programie Klinika urody.



rozśmieszył mnie fakt zaproszenia do programu o konwencji przed-po.
niestety - zarówno przed jak i po, wyglądam jak rozjechana dżdżownica.
cóż. jak mawia powiedzenie - z kury orła nie uczynisz, więc niewiele pomógł nawet makijaż Ani Orłowskiej.

a teraz słowo o kulisach nagrania: na zdjęcia wymknęłam się podczas hospitalizacji w Centrum Onkologii.
rzecz jasna - w piżamodresie.
żeby nie robić z siebie totalnej nędzy, w taksówce zmieniłam szpitalne onuce na obuwie cywilne.

bo jak człowiek założy normalne buty, to prawie jakby był zdrowy.

***

otrzymałam propozycję od pewnego Pana, że będzie wyrywał chwasty na blogu.

i tak się zastanawiam... czy w związku z nieustanną aktywnością trolli mam wprowadzić moderowanie komentarzy, polegające na usuwaniu tych, które są chamskie/okrutne?
obok znajdziecie ankietę w tej sprawie.

mam skrupuły, czy komentarze powinny być moderowane.
przecież istotą Internetu jest ogólnodostępność i swoboda wypowiedzi.
również dla pijaków, hipochondryków, frustratów i prymitywów.

sobota, 19 maja 2012

[761].

Syn wizytował dziś ulubioną koleżankę z czasów przedszkola.
udał się do Niej z bukietem konwalii, który fachowo wręczył wydobywając go zza pleców.
oceniam po rumieńcach na twarzach, brudnych dłoniach oraz po stopniu upieprzenia ubrań, że bawili się doskonale.
(nie wiem czym sprać soczystą zieleń trawy z kolan spodenek, jeśli macie jakieś porady, proszem siem podzielić).
mamo, co czujesz do mnie, gdy właśnie się dowiedziałaś, że kocham ze wzajemnością? jesteś zła, zdziwiona, zadowolona?

***

konwersujemy przy kolacji.
- gdy dorosnę, chcę być taki jak mój ojczym.
(tu robimy z Niemężem po sobie wymownego zeza).
Syn, po przełknięciu kanapki, kontynuuje myśl: bo chcę się opiekować moją żoną, rozśmieszać ją, szykować jedzenie dla niej i dbać o nią, gdy zachoruje.

obyś nie musiał.

***

leżymy wtuleni, objęci, przed snem.
głaszczemy się i szepczemy na różne tematy.
- czy to prawda, że jak będę dorosły, zapomnę o tobie?
- nie, nie zapomnisz. dzieci nie zapominają swoich mam.
- a kiedyś powiedziałaś, że z czasem pamięć o każdym z nas zgaśnie.
- pamięć zgaśnie, ale dopiero gdy umrą ci, którzy nas znali.
- to dobrze, że nie zapomnę. bo nie chciałbym.

piątek, 18 maja 2012

[760].

Maria przesłała mi wywiad z Jej Tatą.
dzielę z Nim Jego odczucia.
(zaznaczenia w tekście - moje).

Bliski jak powietrze

Katarzyna Jabłońska 30-05-2009, ostatnia aktualizacja 06-06-2009 13:03
Z Jerzym Wocialem rozmawia Katarzyna Jabłońska

Rz: Sama poprosiłam cię o tę rozmowę, Jerzy, a teraz trudno mi ją rozpocząć…
Dlaczego?
Mamy rozmawiać o twoim życiu z ciężką chorobą – od jesieni walczysz z agresywnym rakiem – a my zdrowi nie bardzo potrafimy rozmawiać z chorymi, boimy się, że nie będziemy potrafili tej sytuacji sprostać.
Mam do swojej choroby stosunek jak najbardziej naturalny. Jeżeli ktoś nie odzywał się do mnie, ponieważ się obawiał, że mnie dotknie swoim zainteresowaniem, była to intuicja jak najbardziej fałszywa. Wsparcie było i jest mi niezbędne jak powietrze.
Kiedy dwa dni po ratującej mi życie operacji odczytałem SMS od żony jednego z moich przyjaciół: „Jurek wracaj szybko do zdrowia i do nas”, poczułem się uskrzydlony. Pisała tak, jakbym zamarudził na rybach, a tu kolacja czeka. Ten zwyczajny SMS dodał mi nadziei, że jeszcze może być w moim życiu normalnie.
Teraz jesteś przed kolejną chemią i wielką niewiadomą, co dalej.
Moją chorobę rozpoznano w stadium bardzo zaawansowanym, przy którym były już przerzuty. W tej chwili leczone są właśnie one, tymczasem nie można nie tylko zahamować choroby, ale nawet jej spowolnić. Obecny etap terapii polega na tym, że do jeszcze mocniejszej chemii dołączono lek, który nie ma charakteru chemicznego – ten zestaw działa w sposób bardzo inwazyjny i precyzyjny.
Jak to znosisz?
Skutkiem ubocznym leczenia jest uszkodzona skóra na rękach – pęka do krwi, muszę nosić specjalne rękawiczki, żeby nieustannie się nie urażać.
To niejedyna dolegliwość, z którą się borykasz.
Mój organizm na zawsze został okaleczony i nie funkcjonuje naturalnie. Teraz muszę na przykład pewne procesy fizjologiczne regulować dużą ilością lekarstw. To oczywiście niewygodne i niezbyt przyjemne, jednak błogosławię te lekarstwa – dzięki nim mogę spokojnie przespać noc i tak przysposobić organizm, żeby w miarę normalnie funkcjonować wśród ludzi. To jest źródło mojego dobrego samopoczucia – jeśli leki zadziałają, mogę być odprężony, a nawet radosny. Choroba nie oduczyła mnie radości.
A czy czegoś cię nauczyła?
Choroba uczy pokory i bardzo dobitnie pokazuje, jak bardzo zależni jesteśmy od innych. Nie wyobrażam sobie, jak bym funkcjonował, gdybym był człowiekiem samotnym. Odczuć to można w bardzo praktycznym wymiarze. Chory musi dojechać do szpitala na zabieg, a często jest tak osłabiony, że sam nie jest w stanie sobie poradzić. Jesteśmy jednak niesamodzielni również w tym sensie, że potrzebujemy obecności i bliskości drugiego człowieka. Bardzo potrzebujemy, żeby nas ktoś pocieszył, uścisnął, okazał nam swoją solidarność. Tak jesteśmy ukonstytuowani. Trzeba nam, żeby ktoś nas przytulił i powiedział: „Trzymaj się. W razie potrzeby jestem blisko”.
Choroba uczy też proszenia o pomoc, a to bywa bardzo trudne. Świadczenie pomocy jest zdecydowanie bardziej komfortową sytuacją niż jej przyjmowanie.
A ty sam potrafisz przyjmować pomoc?
Na początku było mi trudno. Nie tylko nie umiałem prosić o pomoc, ale dużym problemem było dla mnie także przyjmowanie tej oferowanej. Krygowałem się, wykręcałem, bagatelizowałem swój stan, swoje osłabienie. Dzisiaj przychodzi mi to już łatwiej. Zwłaszcza że uświadomiono mi – a ja przyswoiłem sobie tę kolejną lekcję – iż otrzymywanego od innych dobra nie musimy zamykać w kręgu naszego stanu posiadania, ale możemy je obficie rozdawać, często już w innej formie. Jeżeli przyjmiemy tę zasadę i zaczniemy ją praktykować, łatwiej nam przyjmować pomoc innych.
Choroba uczy nas też zaufania do innych, choćby do lekarzy. W pewnym momencie muszę przyjąć do wiadomości, że moje życie jest w ich rękach i nie jestem w stanie skontrolować wszystkiego, co się wokół mnie dzieje.
Człowiek chory zdany jest na przyjmowanie pomocy w najbardziej intymnej przestrzeni swojego ciała. Poradziłeś sobie z tym?
Poradziłem sobie, musiałem sobie poradzić. Bardzo pomogły mi pielęgniarki w szpitalu, były troskliwe i taktowne. Pomagały mi tak długo, jak mój stan tego wymagał, później jednak – za co jestem bardzo wdzięczny – zaczęły się domagać, żebym wstawał, chodził do toalety, sam siebie obsługiwał w zakresie higienicznym, co wcale nie było łatwe. Rzeczywiście, przyjmowanie pomocy w najintymniejszej przestrzeni swojego ciała i fizjologii bardzo dobitnie pokazuje nam, że w pewnym momencie musimy wszystko wypuścić z ręki. To doświadczenie jest bardzo dotkliwe, momentami miażdżące, zwłaszcza kiedy spada na nas nagle, kiedy wydaje się nam, że nic nam nie zagraża, że świetnie panujemy nad sytuacją i swoim życiem. A prawda jest taka, że nie zależymy od samych siebie. Jesteśmy bytem kruchym, ułomnym, przemijającym i choroba z całą mocą uwydatnia i unaocznia nam tę prawdę. Wielokrotnie rozważałem te sprawy na przykładzie tekstów Platona czy stoików. Teraz muszę im stawić czoło w sposób jak najbardziej praktyczny.
Czy filozofia, która jest twoim „zawodem” i pasją, przychodzi ci tutaj z pomocą?
W sytuacji śmiertelnej choroby, z jaką się obecnie borykam, filozofia okazuje się boleśnie niewystarczająca. W takim momencie najcenniejsza jest realna obecność bliskiego człowieka. Idąc na spotkanie z tobą, odebrałem SMS od córki: „Damy radę, Ojczulku, ze wszystkim damy radę”. A kiedy po operacji wybudziłem się z narkozy, zobaczyłem na szafce obok łóżka piękny kolaż zrobiony przez córkę, a ułożony z różnych sytuacji naszego wspólnego życia zatrzymanych na zdjęciach. Obrazek opatrzony był napisem: „Kochamy Cię, Tatusiu, do zobaczenia jutro”. Błyskawicznie to zrobiła – powycinała ze zdjęć fragmenciki i skomponowała w niezwykłą całość, oprawiła i przyniosła mi do szpitala. Ten widok napełnił mnie radością i nadzieją.
Ofiarna obecność bliskich i przyjaciół, którzy mnie odwiedzają i otaczają, często bardzo konkretną, troską, to wielki dar. Dla mnie bezcenną pomocą jest również wiara – siłę czerpię z mojej osobowej relacji z Bogiem i z Kościołem.
Mówisz o swojej osobowej relacji z Bogiem... Czy nie pytasz Go, dlaczego spadła na ciebie ta straszna choroba, nie masz do Niego o to żalu?
Ani przez chwilę nie miałem żalu do Boga. Od samego początku, kiedy dowiedziałem się, że mam nowotwór, było dla mnie jasne, że to doświadczenie, które Bóg mi przeznaczył. Nie było żadnego buntu czy pytania: dlaczego ja? Mogę powiedzieć z całkowitą wewnętrzną uczciwością, że od początku byłem pojednany z tym doświadczeniem.
Co to znaczy być pojednanym z taką chorobą?
Byłem pojednany w tym sensie, że kiedy lekarze powiedzieli mi o rozsianym w moim ciele nowotworze, nie miałem poczucia katastrofy, nie czułem, żeby świat mi się zawalił, rozsypał. Przyjąłem to w absolutnym pokoju. I w taki sposób przeżywam to nadal. Oczywiście, na co dzień przeżywam sytuacje bardzo uciążliwe, niekiedy upokarzające, ponieważ jestem teraz człowiekiem fizycznie upośledzonym i to upośledzenie daje znać o sobie w sposób bardzo dla mnie przykry.
W takich momentach także się nie buntujesz?
Nie buntuję się, ale czasem czuję się osaczony swoją niesprawnością. Nie trwa to jednak zbyt długo, muszę szybko reagować, doraźnie radzić sobie z okaleczeniem, które jest skutkiem choroby zasadniczej.
A kiedy kolejne chemioterapie nie dają rezultatów?
Męczą mnie zabiegi chemioterapii. I deprymuje mnie, że pomimo inwazyjnego leczenia nie jest lepiej, wręcz przeciwnie – jest coraz gorzej. Choroba nie tylko nie została zatrzymana, ale nadal się rozwija. Absolutnie na pewno chcę żyć. Jestem bardzo wkorzeniony w życie tu i teraz. Niemniej jest możliwe, a nawet wielce prawdopodobne, że Bóg ma wobec mnie inne plany.
Czy najbliżsi również są pojednani z twoją chorobą?
Prawdę powiedziawszy: nie wiem. Wiem natomiast, że moja choroba ogromnie nas zjednoczyła. Myślę tutaj nie tylko o mojej żonie i córkach, ale też o swojej siostrze i jej synach. Zawsze byliśmy sobie bliscy, jednak teraz ta bliskość jest wyjątkowa. Niemniej to są dla nas wszystkich bardzo trudne chwile, a jeśli choroby nie da się zahamować, przyjdą jeszcze trudniejsze. To wielkie napięcie żyć u boku człowieka, który jest śmiertelnie chory i któremu nie można w sposób zasadniczy pomóc, czyli sprawić, żeby nie był chory.
Ty i twoi bliscy rozmawiacie o tym otwarcie?
Rozmawiamy otwarcie, ale też nie poświęcamy tej sprawie przesadnie dużo miejsca. Trzeba zachować jakiś umiar. W gruncie rzeczy tu nic nie jest przesądzone – wszystko się może zdarzyć, bo ta choroba jest nieobliczalna. Jesteśmy zdania, że trzeba w miarę możliwości normalnie żyć. I mnie się zdaje, że tak żyjemy. Każde z nas, nie wyłączając mnie, ma swoje sprawy i obowiązki. W tej chwili tłumaczę książkę, mam nadzieję, że będzie mi dane tłumaczyć następne, które czekają w kolejności. Zobowiązałem się do napisania kilku tekstów. Życie toczy się codziennym trybem. I chwała Bogu.
Nie masz ochoty zarzucić tej codzienności i zająć się sprawami niecodziennymi, wyjątkowymi? Niektórzy tak właśnie robią.
Moja choroba nie sprawiła, żebym chciał uciec od życia, które dotąd wiodłem. Przeciwnie, pomogła mi raczej je docenić. W miarę możliwości żyję tak jak przed chorobą. Moje obecne życie stanowi ciąg dalszy tamtego. Istotną różnicą są pobyty w szpitalu i brak zajęć ze studentami. Nie kryję, że kiedy jestem na uniwersytecie i widzę młodzież, przeżywam nostalgię za czasem, kiedy uczyłem. Nie mam natomiast gorączkowej potrzeby zajmowania się jakimiś wyszukanymi rzeczami. Czekam niecierpliwie na lato. Chciałbym pojechać w nasze ukochane miejsce nad morze. Chciałbym wybrać się z przyjacielem na ryby.

czwartek, 17 maja 2012

[759].

od dziś mam tygodniową przerwę w chemioterapii.

a za tydzień rozpocznę kolejny kurs chemii.
i tak w nieskończoność: póki lek będzie działał, czyli póki rakelcia się na niego nie uodporni. oraz - póki wytrzymam. póki nie schrzani się całkiem morfologia, nie wysiądzie wątroba itede.

ale ja nie o tym.
dziś, dzięki pomocy anioła z Fundacji oraz siły wyższej udało się - po dwóch miesiącach szamotania się, skomplikowanych formalności i zawiłych procedur - odebrać z Urzędu Pocztowego Wasz prezent dla mnie.




ludziska miłe,
dziękuję.



wielkie,
ogromne
radosne
DZIĘKUJĘ.


***

kończę pisać książkę dla dzieci, taką o Sprawach Najważniejszych.
mamy tu może kogoś chętnego do zilustrowania jej?

środa, 16 maja 2012

[758].


za oknem chłodno, pada deszcz.
łąka miękkiej poszwy otula, ogrzewa i uspokaja.
wtulam głowę w poduszkę, zamykam oczy i podróżuję w czasie i przestrzeni.
w piaskownicy układam kotlety z piasku na liściach leszczyn i przypatruję się wędrówkom mrówek.
w Łebie, między przyczepą kempingową a przystawką, odkrywam norkę polnych myszek.
w Mediolanie bawimy się z A. lalkami Barbie i planujemy nasze dorosłe życie.
pstryk! jestem na studiach: za Ustrzykami, na szlaku, godzinę po zmroku, boję się niedźwiedzia. mokra trawa sięga po pas, na jabłonkach niewyraźnie czerwienią się jabłuszka, zaś ruiny domków zarosły pokrzywami. a potem gubimy szlak i wtedy boję się już wszystkiego.
w Cisnej wyglądam w lipcowy poranek z namiotu. w gęstej mgle, przez bezkresne pole, wędruje dwóch kompletnie pijanych miejscowych. niosą drzwi wejściowe.
w Augustowie jem lody na rynku. raz mając lat osiemnaście, drugi raz - trzydzieści sześć. od pływania po Krutyni kajakiem mam opalone ramiona i nos. i kocham. każdym razem kocham do szaleństwa.
trwa włoska zima. nudzę się w biurze na Corso Settembrini. na nogach mam dwunastocentymetrowe szpilki.  rzeźbię report i piję espresso, które roznosi po biurze tutejszy "pan kanapka". przyglądam się z zadowoleniem swoim pantofelkom.
w Stegnie nie mam zasięgu na plaży, a z Bielska wciąż dzwonią w sprawie dokumentacji.
w Rzymie leżę godzinę w hotelowej wannie. z okna bagno mam widok na patio z glicyniami, palmami i drzewami pomarańczowymi.
w Rzeszowie chce mi się spać. zapalam papierosa, piję kolę i idę do kina.
w Siedlcach jestem w pracy. śmieję się do rozpuku z księdza, który próbując mnie poderwać, przytrzaskuje sobie palce drzwiami wystawowego samochodu.
w Zakopanem trwa kolorowa jesień. w strugach deszczu pcham czerwoną spacerówkę nad Morskie Oko. gdy wrócimy na kwaterę, pojadę z Synkiem do Krakowa po nowy wózek.
w Lublinie jest gorące lato. oglądam śliczne studentki.
w Ełku pada śnieg, wszędzie biało, nawet jezdnia jest biała. obwodnicy jeszcze nie ma, dopiero mają ją wybudować. mijam salony dealerów, jadę dalej, do wędzarni ryb.
w Łodzi trwa brudna i ponura wiosna. wysłuchuję uprzejmie bzdur o zarządzaniu i tęsknię do Synka.
w Mrągowie, w szmateksie, kupuję bluzę z kotkiem i jeszcze drugą, z Różową Panterą.
i tak dalej.
i tak dalej.
i tak dalej.

jakie to fajne, móc przewijać taśmę i oglądać poprzednie życia.
lubicie tak robić?

wtorek, 15 maja 2012

[757].

dom cicho szemrze o sobie.
wsłuchuję się.
w tykanie kuchennego zegara.
w komputer Niemęża.
w tłumione chichoty Giancarla nad komiksem.
w swój oddech.
wdech - wydech. spokój - smutek.

jestem zmęczona.
bardzo zmęczona.

***

wstanę z kanapy.
przejdę się po domu.




Viledzie wyraźnie przypadł do gustu obskurny karton.
zazwyczaj przecież towarzyszy nam w każdej czynności, a teraz kolejną godzinę śpi, wygodnie umoszczona w pudle. 

zajrzyjmy, co robi Syn.

- co robisz?
- odrobiłem lekcje i bawię się.
mą-dje, co za grzeczny chłopiec.
idźmy stąd - również dlatego, że nie da się tu wejść bez wbicia sobie w stopę klocka LEGO.
chodźmy do kuchni.

dziś obiadokolację przygotowuje Niemąż.
żadna knajpa nie robi takich futomaków jak On.
















wracam na kanapę drzemać.
wdech - wydech.
wdech - wydech.
miłość.
strach.

poniedziałek, 14 maja 2012

[756].

Zieleń liści klonów i kasztanów oglądana pod słońce jest przezroczysta, staw wydaje się przy niej prawie czarny.
Przez ciemną kleistą powierzchnię wody widać poruszające się cienie wielkich karpi o czerwonosrebrnych łuskach.
To jest ich promenada. Tu wiodą spokojne życie.
Nieznane im są niebezpieczne wyprawy płynących stadami łososi, nie domyślają się czystych wód górskich ani skoków uradowanego pstrąga. Park jest jedyną znajomą im okolicą, ich prowincją i rajem. Nie tęsknią za niczym innym.
Lepiej jednak być ostrożnym w osądzaniu cudzego szczęścia.


Julia Hartwig

***

w ramach łikendowych zajęć w podgrupach zaproponowałam Giancarlowi wykonanie lokum dla bydlątka.
- mamo, lepiej zagrajmy w szachy! - odparł, wstawiając na "koci" parapet nieociosany karton.

i, jak się okazuje, miał rację.
Vileda ma duszę hipsterki i świetnie się odnalazła z nowym meblem.

... ojtamojtam, jaki gołąb, śpię.
- był gołąb na parapecie? dlaczego mnie nie obudziłaś?
- gołąb! wracaj na parapet!
- obudź mnie, gdy wróci.
- dobranoc.

***

Jest cały czarny, lecz ogon ma elektryczny.
Gdy śpi na słońcu, jest najczarniejszą rzeczą, jaką sobie można
wyobrazić. Nawet we śnie łapie przerażone myszki. Poznać
to po pazurkach, które wyrastają mu z łapek.
Jest strasznie
miły i niedobry. Zrywa z drzew ptaszki, zanim dojrzeją.


Zbigniew Herbert - Kot

niedziela, 13 maja 2012

[755].



po ostatniej fali chamskich komentarzy, postanowiłam, że napiszę o internetowych trollach.

gdy czytam obelżywe komentarze, zastanawiam się, ile nieszczęścia spotkało ich autorów.
piszą anonimowo, co znaczy, że wstydzą się przedstawić.
piszą słowa, którymi - w ich mniemaniu - ugodzą we mnie, moich bliskich.
jak rozumiem celem samym w sobie jest sprawienie przykrości, dowalenie.
żałosne.
i dziwne.


Niemąż znalazł artykuł w Newsweeku, który wyśmienicie odnosi się do tematu.






nic dodać, nic ująć.

(pragnącym pogłębić temat, polecam książkę René Girarda Kozioł ofiarny).

sobota, 12 maja 2012

[754].

dziś o godzinie 20.00 zapraszam na audycję Anny Wacławik-Orpik Rozmowy o pomaganiu w radiu TOK FM.


poniżej sznurki do wcześniejszych rozmów o seksie na Chustce:
[734].
[748].
[752]. ;)

piątek, 11 maja 2012

[753].

gorąco.

wystawiliśmy z Synem, w cieniu kasztanów i mirabelek, michę z wodą dla bezdomnych psów.
a potem pojechaliśmy puszczać latawca.
na koniec wieczoru odwiedziliśmy fontannę na rynku.
fontanna tryska pionowo strumieniami wieloma, robiąc głośne chlap, chlap, gdy rozbija się o granitowe płyty.
Giancarlo biegał pomiędzy strumieniami, zatykając dyszę raz jedną, raz drugą stopą.
w końcu postanowił działać szerzej i zaczął stawać na dwóch otworach.
i wtedy, oczywiście, podstępnie chlusnęła na Niego pod ciśnieniem woda z innych dziesięciu strumieni.
do domu wrócił więc kompletnie przemoczony.
- nawet nie wiecie jak ja się cieszę, że mam takich zwariowanych rodziców, którzy pozwalają mi całe ubranie zmoczyć! - wysapał strudzony, walcząc ze zdejmowaniem mokrych skarpetek.

***

kolejny dzień zajadamy się ananasem.
ananasy w Biedrze po 3,49 zł. polecam, bardzo są słodkie.
tylko nóż trzeba mieć bardzo ostry.
ewentualnie siekierą go obierać.

***

tak nam dobrze wczoraj poszło, kontynuujmy zatem zabawę w ctrl+c, ctrl+v.
znalazłam poniższy tekst kilka miesięcy temu na twarzoksiążce.

Język niemiecki jest stosunkowo łatwy. Osoba zaznajomiona z łaciną oraz z przypadkami, przyzwyczajona do odmiany rzeczowników, opanowuje go bez większych trudności. Tak w każdym razie twierdzą wszyscy nauczyciele niemieckiego podczas pierwszej lekcji...

Na początek, kupujemy podręcznik do niemieckiego. To przepiękne wydanie,oprawione w płótno, zostało opublikowane w Dortmundzie i opowiada o obyczajach plemienia Hotentotów (auf Deutsch: Hottentotten). Książka mówi o tym, iż kangury (Beutelratten) są chwytane i umieszczane w klatkach (Koffer) krytych plecionką (Lattengitter) po to by ich pilnować. Klatki te nazywają się po niemiecku "klatki z plecionki"(Lattengitterkoffer) zaś, jeśli zawierają kangura, całość nazywa się: Beutelrattenlattengitterkoffer.

Pewnego dnia, Hotentoci zatrzymują mordercę (Attentater), oskarżonego o zabójstwo jednej matki (Mutter) hotentockiej (Hottentottenmutter), matki głupka i jąkały (Stottertrottel). Taka matka po niemiecku zwie się: Hottentottenstottertrottelmutter, zaś jej zabójca nazywa się Hottentottenstottertrottelmutterattentater. Policja chwyta mordercę i umieszcza go prowizorycznie w klatce na kangury(Beutelrattenlattengitterkoffer), lecz więźniowi udaje się uciec. Natychmiast rozpoczynają się poszukiwania. Nagle przybiega Hotentocki wojownik krzycząc:

- Złapałem zabójcę! (Attentater).

- Tak? Jakiego zabójcę? - pyta wódz.

- Beutelrattenlattengitterkofferattentater, - odpowiada wojownik.

- Jak to? Zabójcę, który jest w klatce na kangury z plecionki? – pyta Hotentocki wódz.

- To jest - odpowiada tubylec –Hottentottenstottertrottelmutterattentater (zabójca hotentockiej matki głupiego i jąkającego się syna).

- Ależ oczywiście - rzecze wódz Hotentotów - mogłeś od razu mówić, że schwytałeś Hottentottenstottertrottelmutterbeutelrattenlattengitterkofferattentater!

Jak sami widzicie, niemiecki jest łatwym i przyjemnym językiem.

czwartek, 10 maja 2012

[752].

- a poza tym, zachowujecie się niewłaściwie - powiedział Syn tonem mentora, przewróciwszy karcąco oczami. - w waszej sprzeczce o jajecznicę wujek miał większą rację, a ty niepotrzebnie się upierałaś przy swoim. mam nadzieję, że go przeprosiłaś?
- yyy... - burknęłam pod nosem zakłopotana.
Giancarlo spojrzał mi w oczy głębiej.
- a poza tym nie tylko to jest u was niestosowne - kontynuował.
zamarłam w oczekiwaniu na kolejną reprymendę.
 - widziałem was u was w pościeli jak robicie seks - wyszeptał do ucha.
i dodał kwaśnym tonem głosu - jestem z tego powodu o-bu-rzo-ny. nie powinniście tak się zachowywać, to skandal.
- a jak wyglądał nasz seks? - zapytałam (wszelako jak na razie jeszcze świadomie uczestniczę we własnym życiu, również erotycznym, więc wiem, jakie są skutki uboczne radioterapii i brachyterapii miednicy mniejszej).
Syn odparł zdegustowany - leżeliście w łóżeczku i wujek ciebie całował.




a fuj, ohyda!

***

kontynuując tematykę seksu, wklejam co następuje:

Kosmopolitańczykowianeczka

wersja tymczasowa

strona bloga: erq.tawerna.net
Napisało takie pismo, którego imienia nie zdradzę za nic w świecie, co następuje: „100 najlepszych seksrad roku”. Pomijam już fakt, że samo nowe słowo „seksrad” kojarzy się z jakimś sztucznie wytworzonym pierwiastkiem. Zapewne promieniotwórczym.


To leci tak:
1. Kochajcie się jak bohaterowie „Czystej krwi” – bez rozbierania.
Przeczytałem „Czterej pancerni”, no ale do sedna: bez rozbierania? Boże, mam łzy w oczach na samą myśl, że będę musiał się przebić przez dżinsy.


2. Najgorętszy SMS, jaki możesz mu wysłać? Według sondażu: „Pragnę cię. Teraz”.
Mój typ to „Brak uregulowanej płatności faktury z 11.2011 na kwotę 1736,95zł skutkuje podjęciem działań windykacyjnych.”


3. Hit 2011: bartery seksualne. Przykład: Ty robisz pranie, on kupuje nowy wibrator i testuje go na Tobie…
A może: ja gram cały dzień, a ty się odpierdol. Jest i rozrywka i pikanteria.


4. Wiesz co to jest dry-hump? Ocieranie się przez ubranie. Zdaniem Cameron Diaz – fajna rzecz, która może się skończyć jeszcze fajniej.
Podczas trasy jednego autobusu w godzinach szczytu można ocipieć ze szczęścia. Pani Cameron gorąco polecam linię nr 17.


5. Chcesz podnieść swoje libido? Kochaj się częściej!
Czyli, że co? Powinienem to zrobić drugi raz w życiu…?


6. Głaszcz jego penisa dłońmi w kaszmirowych rękawiczkach.
Kurczę, poważnie: znalazłem tylko stare motocyklowe mojego ojca.


7. W jednej z ankiet mężczyźni uznali „Czarodziejkę z Księżyca” za najfajniejszą rysunkową bohaterkę. Przebierz się!
Proponuję następnym razem przeprowadzić ankietę nie tylko w przedszkolach.


8. Dosiądź go „na kowbojkę” ale pozwól wejść w ciebie tylko czubeczkiem. Potem unieś się i… przerwa. Kiedy w końcu weźmiesz go całego, będzie superwrażliwy. I szczęśliwy.
Mhm. Jak się już obudzi.


9. Zawiązanie mu oczu jest hot. Zawiązanie mu ust – jeszcze bardziej hot.
Warto też napchać pakuł do dupy.


10. Przysuń piłkę do ćwiczeń do ściany, poproś, by na niej usiadł. Ty siądź na nim.
I obydwoje się wyjebcie na plecy. Serio: nie jest to doby pomysł. Próba utrzymania równowagi wyglądałaby to jak helikopter zrobiony z dwóch paralityków.


11. Dopraw spaghetti szafranem. To afrodyzjak.
Tylko bez cebuli, bo będzie pierdział, co spowoduje mieszane uczucia. Z jednej strony pożądanie a z drugiej gazmaska.


12. Zdaniem Amerykanów – najlepsze miejsce na seks to samochód. A twoim?
Pochwa. Jestem staromodny.


13. Drugie najlepsze miejsce na seks: nieswoje łóżko. Ochrzcij nowy materac.
Nadaję ci miano: U.S.S. Gettysburg.


14. Kiedy pieścisz faceta oralnie, przyłóż wibrator do podstawy jego penisa. Wrrr…
Tylko zębów sobie nie powybijaj. Albo przyłóż nóż i zażądaj pieniędzy.


15. Wybrzydzaj! Z przystojniakiem masz większe szanse na orgazm.
Tylko obserwuj czy aby nie stracił cierpliwości. A wtedy unieś ręce do pozycji blokującej.


16. Unieś biodra w pozycji misjonarskiej. Łatwiej mu będzie dosięgnąć do punktu G.
A H, I i J już sobie połączy długopisem. Często wychodzi zajączek.


17. „Lubimy robić z seksu teatr. Lubię dobrze wyglądać. Lubię, kiedy moja żona się przebiera.” – Sting
Panie i Panowie! Dziś przed wami prapremiera! Wydarzenie sezonu! „Borsuk i Samica Pancernika”!


18. Pij jogurt. Chudy nabiał odchudza brzuch, a tłuszcz w talii może hamować orgazm.
Oczywiście. Orgazm to rzecz zła i niepożądana. Najlepiej hamuje się go jednak sporą poduszką.


19. Faceci czasem tracą zapał bez wizualnej stymulacji. Wybierz pozycję, w której on ma na co popatrzeć – choćby „odwróconą kowbojkę”.
„Nawrócony Jehuda” to też dobra propozycja. Niezła stymulacją wizualną (oraz sporym zaskoczeniem) jest włączony nagle stroboskop.


20. Skrop jego skarby lubrykantem. Palcami rozsmarowuj żel, aż będą całe śliskie i wilgotne.
Aaaa! Moje skarby! Wszystkie oryginalne gry ujebane w tym pieprzonym żelu!


21. Usiądź na brzegu pralki. Opleć faceta nogami w pasie. Program „wirowanie” zapewnia najlepsze wibracje :-)
Jeśli to „Frania” to się nie wpierdol do środka. W przypadku otwieranych od góry warto się upewnić, że klapa jest szczelna bo będzie „kowbojka w trakcie szkwału”.


22. Poproś go, by zajął się twoimi sutkami: dotykanie ich aktywuje te same części mózgu, co pieszczoty waginy.
Brain functions activated. All systems nominal. Continue to the extraction point.


23. Wędruj językiem po jego ciele, a potem schłodź mokre miejsca suszarką.
Słusznym jest co jakiś czas podetknąć gorącą lokówkę na zmianę z opiekaczem. Tylko sobie wyobraź co można wyczyniać z frytkownicą (chłodzenie suszarką?).


24. Sznurówką przywiąż mu zdalnie sterowalny wibrator do penisa. I zmieniaj prędkość.
I każ mu mówić: „You’ve failed me yet again, Starscream!”.


25. Włącz „Tajemnice Brookeback Mountain”. Według badań, kobiety hetero kręcą męsko-męskie romanse.
A może „Frywolne gry na fajrancie wśród drwali na Alasce”?


26. Wyobraź sobie rozkosz. Bo oddychając i wydając dźwięki jak w czasie orgazmu, możesz… go przywołać.
Gotham needs you, hero. There is a sign.


27. „Na pieska” połóż się na brzuchu. Zapewnisz extrastymulację clitoris.
Na plecach połóż spaghetti z szafranem i wydawaj odgłosy przywoławcze. Dla maksymalnych doznań powyższe wykonaj na włączonej pralce.


28. Wypróbuj żel podniecający YesforLov. Ułatwia wejście na szczyt.
Poleca go wielu taterników. Dopytują się też emeryci mieszkający na drugim piętrze i wyżej.


29. Kochajcie się rano. Ci, którzy to robią, są szczęśliwsi.
W ubraniu, ocierając się, obsypani szafranem i w strojach czarodziejki z księżyca (dla pewności obydwoje), przy Brookeback Mountain i na pralce wsadzonej do samochodu. Samochód należy szczelnie wypastować żelem YesforLov.


30. Zanurz paznokcie w jego pośladkach, gdy pieścisz go oralnie. Doceni to!
Załóż kask. Uderzenie kolanem w twarz jest bardzo bolesne.


31. Kiedy on jest już blisko, a ty nie, ściśnij główkę penisa faceta. To go przyhamuje ;-)
Mhm, penis kobiety nie ma już takich właściwości. Uważaj czy czasem nie ma systemu ABS.


32. Pokaż mu, czy masz na sobie majtki, gdy otwiera ci drzwi auta. Tak zrobiła aktorka Paz de la Huerta w reklamie Agent Provocateur. Sexy!
Bardzo słusznie. Nie należy się zniechęcać w zimie, tylko konsekwentnie pokazywać majtki. Należy je przysunąć blisko twarzy delikwenta aby się upewnił czy czyste.


33. „Ładne podwiązki nie są takie złe…” – Heidi Klum
Oczywiście, że nie. Należy je zaprezentować zaraz po majtkach.


34. Dbaj o swoje seksgadżety. Myj po użyciu, wyjmuj baterie i przechowuj w plastikowej torebce.
Bądźmy ekonomiczni. Baterie przekładamy do zdalnego wibratora, sprzęt do zmywarki, siadamy na zmywarkę i pkt 21.


35. Jak w „Grze o tron” – kochajcie się tam, gdzie ktoś mógłby was przyłapać.
W „Grze o tron” był reżyser i obfita ekipa filmowa. W domowych warunkach zaprośmy sąsiadów. Niech krzyczą „cięcie!” dla klimatu.


36. Kiedy on pieści cię oralnie, poproś by napisał ci „tam” seksowną wiadomość.
„Kochanie, nie mogłem dzisiaj przyjść. To jest Jarek – pracuje u nas w magazynie.”


37. Czytaj powieści dla młodzieży. Są odważniejsze od tych dla dorosłych.
…I wtedy Justin po raz pierwszy w swoim życiu założył błyszczące cekinami body…


38. Uwiedź go w trakcie oglądania TV. Faceci marzą o bardziej spontanicznym życiu seksualnym.
Co tam TV. Zaskocz go na sedesie lub spadnij naga na maskę gdy będzie wyjeżdżał do pracy.


39. Poproś go, żeby szybko pieścił clioris, przesuwając język w prawo i lewo. Jak wąż ;-)
I niech spróbuje nie przerywając powiedzieć jakieś romantyczne zdanie. Może być wiersz.


40. Uprawiajcie czasem „komfortowy seks”. Termin wymyślił dr. Ian Kerner: – Jest jak jedzenie w ulubionym lokalu: zawsze to samo, zawsze smacznie.”
Na pralce posypując się szafranem.


41. W wannie pieść go „tam” kostkami lodu. Zimno, ciepło, gorąco… :-)
Kostka lodu przy jądrach. Kask.


42. Zwilż piersi żelem intymnym. I wysmaruj nimi penisa kochanka.
„Look! No hands!” A tak poważnie – zrób to zanim wejdzie mąż.


43. Zaplanujcie „noc oralu”. I bawcie się dobrze :-)
Udanej zabawy życzy producent maści na zajady.


44. Rihanna nosi kabaretki. Dobry pomysł! Do łóżka.
On niech włoży frak z cylindrem (I pokaż mu majtki!).


45. Poproś faceta o striptiz. Podpowiedź: Channing Tatum rozbiera się w filmie „Magic Mike”…
Druga podpowiedź: nie proś faceta o striptiz.


46. Faceci z krótszym palcem wskazującym niż serdecznym mają zwykle większe penisy. Wiedziałaś?
Nie, nie wiedziałam. Ale bez paniki. Jak penis krótki to zostaje dłuższy palec wskazujący.


47. Najlepsze piosenki do seksu, według UCLA: wszystkie Marvina Gaye’a, „She will be loved” Maroon 5 i „Sexy Bitch” Davida Guetty.
Sporo niezapomnianych wrażeń zapewni „A Divine Proclamation for Finishing the Present Existance” zespołu Last Days of Humanity.


48. Gdy kochacie się na „odwróconą kowbojkę”, poproś, by ugiął kolana i połóż mu piersi na udach.
Jakby spadały to spinaczem.


49. Sięgnij po wibrator dla dwojga, np Lelo Tiani.
Nie ma jak dobry co-op. Warto przemyśleć też deathmatch albo CTF.


50. Uklęknij nad nim – tyłem, z kolanami przy jego uszach – i pieść ręką penisa. Supererotyczna kombinacja.
Tylko ostrożnie. Warto dać mu też czasem złapać oddech, szczególnie gdy będzie siniał. Gdy już odzyska powietrze – natychmiast spaghetti łyżką.


51. Weź przykład z Blair i Chucka z „Plotkary” – na domówce poprzytulajcie się trochę w przedpokoju.
Z kolanami przy uszach.


52. Zawiąż pończochy wokół ud kochanka. Zatrzymasz krew w strategicznym miejscu i erekcja będzie twardsza.
Wiadomo – jak sinieje noga to luzujemy pończochy.


53. Zróbcie sobie bitwę na poduszki. Nago.
Byle nie w Ikei. Generalnie róbmy to dla żartu. Jeśli słyszysz jego i kolegów mówiących „Alfa Two I’ve got a visual”, znaczy, ze zabawa posunęła się trochę za daleko.


54. Posyp sałatkę sezamem. Ma dużo cynku, który podnosi poziom testosteronu, co z kolei zwiększa wasze libido.
I szafranem. Jak nie będzie chciał jeść – wskaż mu pralkę.


55. Tak! Można przeżyć orgazm mentalny. Trzeba wyobrażać sobie różne niegrzecznośći – do skutku :-)
Lub załamanie nerwowe, jeśli po 6 dniach nadal nic się nie dzieje.


56. Powiedz mu: „Jestem podniecona na samą myśl, że zaraz będziemy nago”.
Kochanie, czy myślisz, że obydwaj chirurdzy też są podnieceni na tą myśl?


57. Taczki dla dorosłych: on siedzi na kanapie, ty na nim tyłem. Pochylasz się, opierasz dłonie o podłogę i poruszasz w przód i w tył.
Na polskiej budowie praca wre.


58. Oglądajcie razem porno. Każde z was robi to solo, ale we dwoje jest fajniej…
Robi to? Czyli co? „Patrz jakie brzydkie cycki!” „Łeee! Gdzie z tym celulitem!”


59. Najseksowniejszy jego zdaniem, strój „po domu”: spodnie do jogi i tank top.
I hełm. W miarę możliwości oryginalny. Preferuj Wehrmacht.


60. Napisz do niego coś ostrego. Na przykład „Zleję cię w pupę. Bardzo mocno.”
Jest coś niepokojącego w tym, ze chcesz by facet robił dla ciebie striptiz oraz w tym, ze chcesz lać go w pupę. Możliwe, że w epoce pseudochłopaczków, którzy z prawdziwym mężczyzną mają wspólnego tyle co płeć w dowodzie, takie klimaty nie wzbudzają podejrzeń. Warto może jednak przed wysłaniem smsa spotkać się kontrolnie z terapeutą.


61. Wykorzystaj comeback długich paznokci – drap jego plecy, klatkę piersiową, wewnętrzne strony ud.
Wykorzystaj może lepiej ten comeback do pozbycia się starej tapety przy remoncie.


62. „Nie mów, że mój penis jest uroczy!” – Ashton Kutcher
Nie wiem jakie jest źródło kompleksu Ashtona, ale rację ma, że słowo uroczy niekoniecznie jest tym odpowiednim. Zasada jest prosta (podobnie jak przy laniu w pupę) – ja nie powiedziałbym, ze twoja wagina to towar prima sort.


63. Gdy kochacie się „na kowbojkę” poproś, by zgiął i połączył kolana. Oprzyj plecy o jego uda, wyprostuj nogi, połóż mu stopy przy uszach…
Co z tą kowbojką w kółko? I znowu przy uszach? Sugerujesz, że facet jak głuchnie to głupieje? Poza tym fajny pomysł. Kowbojki to musiały być dość rezolutne kobiety.


64. Punkt G powiększa się, gdy jesteś podniecona. Upewnij się, ze jesteś, zanim wyruszycie na poszukiwania.
Przed wyruszeniem w drogę, należy zebrać drużynę.


65. Poproś go, by wyobraził sobie, ze twoja wagina to zegar i pocałował każdą godzinę.
Niech trenuje na ściennym. „Mmmm… ooo takkk… wpół do piątej… mhm…”


66. Nalej ciepłej wody do butelki. Turlaj ją po jego podbrzuszu. Na rozgrzewkę.
Potem mocno ją ściśnij i zawołaj: Śmigus dyngus!


67. Umówcie się na seks na początku tygodnia. To dobra terapia na poniedziałkowy dołek.
Nie rezygnuj, nawet jeśli on nie przyjdzie.


68. Jeśli czujesz, że… nie dojdziesz, eksperci radzą zwiększyć tempo i nacisk.
Sugerują też przestać myśleć o prasowaniu i stercie garów, o której trzeba wstać i czy on będzie dobrym mężem. Ponoć pomaga.


69. Dotykaj się przy nim. 49% mężczyzn marzy, by zobaczyć jak robisz to solo.
Pozostałe 51% marzy o mężczyznach.


70. Trzymając w ustach główkę penisa, palcami kreśl ósemki po obu stronach jego nasady.
Przy 64 wyskoczy niespodzianka.


71. W misjonarskiej niech partner przesunie się do przodu, by nasada jego członka masowała clitoris.
I bawimy się we czwórkę. Czas nauczyć penisa podstawowych technik masażu relaksacyjnego.


72. Obejmij go rękami i… nogami (w pasie:-)). Tak robią celebryci. Na zdjęciach.
Generalnie robienie tego co celebryci uczyni nas szczęśliwszymi. I kowbojkami.


73. Usiądź na nim, połóż mu nogi na ramionach, odchyl sie i przetoczcie się na bok (nie wypuszczaj go!). Teraz niech zacznie się poruszać…
…To będzie oznaczało, ze jeszcze żyje. Teraz wbij napastnikowi kciuki w obydwa oczodoły.


74. Zrób listę sekstrików, które musisz wypróbować przed śmiercią. Raz w miesiącu realizuj jeden punkt.
KAAAME – HAAAME – HAAAAAAAAA!!!


75. Instruując kochanka, podkreśl co robi dobrze. Przykład: „Uwielbiam, kiedy tak delikatnie mnie całujesz. Dotykaj mnie w ten sam sposób, dobrze?”.
Z drugiej strony zaznacz, co robi źle. Przykład „Niepotrzebnie łupiesz mnie łokciem w czaszkę kiedy chcesz, żebym poodkurzała”.


76. Inny pomysł z „gry o tron”: zdominuj go. Jak księżniczka Daenerys.
Tylko uważaj by zrobić to na osobności, bo bracia jego krwi obetną ci sutki, wychędożą a potem oddadzą do wychędożenia przez ich konie. Na końcu zjedzą.


77. Podrocz się z nim kilka dni. W najnowszym „Zmierzchu” – seks jest taki gorący, bo… wyczekany.
Znajdź najpierw cierpliwca, który zaczeka 120 lat, żeby przespać się z brzydką jak noc, wiecznie niezadowoloną z siebie i z życia nastolatką. Cały czas mu mów co robi dobrze.


78. W (zamkniętym :-) garażu – usiądź na masce auta i rozkaż kochankowi by wszedł w ciebie na stojąco.
Nie podczas woskowania bo wejdzie ale kluczem nastawnym. Jeśli zamykasz garaż upewnij się, że auto ma wyłączony silnik.


79. Poproś by otworzył oczy. Faceci często zamykają je w czasie seksu i w rezultacie błądzą gdzieś myślami.
Ja opowiadam sobie wtedy kawały. A poważnie: jak już otworzy, powiedz mu, że zrobił to dobrze.


80. Po pracy weź prysznic. Gdy czujesz się świeżo, masz większą ochotę na seks.
Zgadza się. Generalnie warto brać prysznic po pracy. Gdy ochota na seks nie przechodzi, zajmij się czymś praktycznym.


81. Załóż sobie cukierkowy naszyjnik na udo i poproś ukochanego, by skosztował.
Nie zawsze zaskoczy. Popróbuj z ciastkami, czekoladą a w ostateczności kaszanką.


82. „Nowe buty najpierw zakładam do seksu” – brytyjska prezenterka TV Holly Willoughby
Może zajść nieporozumienie gdy on pomyśli w ten sam sposób kupując wodery.


83. Poproś go, by ciągnął cię za włosy w trakcie akcji – skóra głowy jest mocno unerwiona.
Mocno, to prawda. Najlepiej jakby ciągnął po żwirze w trakcie akcji odbijania zakładników. Przebraną za Czarodziejkę z Księżyca. Jeśli orgazm nie nadchodzi – eksperci radzą zwiększyć tempo i nacisk.


84. Połóż się, rozsuń nogi i namów go, by pieścił twoją clitoris dużym palcem stopy.
Przez sandały, które zakupił do seksu. Jeśli kupił gumowce – należy wyciąć dziurkę na duży palec. Jeśli orgazm nie nadchodzi – wiadomo.


85. Bądź wymagająca. Kobiety, które mówią kochankowi, czego pragną, mają więcej orgazmów.
Chyba od dużych palców.


86. Nie wstydź się swojej miny w trakcie orgazmu. Raper Trey Songz napisał o niej piosenkę „Love Faces”.
Ten punkt nie dotyczy Lesliego Nielsena.


87. Usiądź na kochanku, odchyl się, oprzyj łokcie po obu stronach jego nóg i ocieraj się o niego, aż penis będzie gotowy do akcji.
A wtedy niech szarpie cię za włosy aż dojdziesz. Dziwne, że nie ma nic o zatykaniu uszu.


88. Energetyzujący smoothie: zmiksuj banana, sok z pomarańczy, chude mleko i jogurt.
Jak dobrze trenujesz orgazm mentalny – dojdziesz na szczyt już podczas miksowania.


89. „Zapal świeczkę, odsuń aparat jak najdalej, a na obiektyw nałóż gazę.” – Will Gluck, reżyser „To tylko seks” o tym, jak kręcić sceny erotyczne w domu.
Aparat postaw daleko od pralki, żeby obraz był wyraźny. Gazę potem przyłóż do mocno ukrwionej skóry głowy.


90. Przynieś lustro do sypialni. Oglądanie siebie w akcji, dodaje skrzydeł ;-)
A tak, oglądaj siebie często jak miksujesz smoothie w stroju Czarodziejki z Księżyca – kowbojki. Oglądanie pralki w lustrze przynosi nieszczęście.


91. Stwórz swoje niegrzeczne alter ego, jak Sasha Fierce Beyonce. Używaj go tylko w łóżku.
A potem – wiadomo: wyjmij baterie i umyj.


92. „Miranda lubi, gdy jestem nieprzyzwoity.” – muzyk Blake Shelton, o tym, co kręci jego żonę.
Jeśli orgazm nie przychodzi – poproś Mirandę, żeby przyjechała.


93. Idź na trening. Kobiety, które regularnie ćwiczą, mają dwa razy więcej orgazmów.
Podczas treningów. Jeśli liczba orgazmów się nie podwaja mimo ćwiczeń – zdominuj go. Obejmij udami, przewróć na bok, zaczekaj aż wejdzie, przekręć się na drugi bok, zatkaj uszy kolanami i wal go przez łeb cukierkowym naszyjnikiem. Zmiksuj smoothie.


94. Załóż mu gumkę ustami: weź ją do buzi końcówką do języka, kółko przed zębami. Przyłóż do czubka penisa i rozwiń wargami.
Zmień w ten sposób oponę a będzie twój na zawsze.


95. Inicjuj seks. Faceci marudzą, że kobiety nigdy nie robią pierwszego ruchu.
Pokaż mu rysunek dużego palca. Zrozumie.


96. „Sposób na trwałe małżeństwo w Hollywood: dobre porno.” – aktorka Lisa Rinna.
Trwałość hollywoodzkich małżeństw rzeczywiście należy do legendarnych. Trzeba być nei lada optymistą by wierzyć, ze porno kończy się małżeństwem.


97. Wskocz do niego pod prysznic. 48% facetów myśli o seksie właśnie tam :-)
A gdzie mają myśleć?! Sprzątasz samochód w garażu – jeb! laska ląduje ci na masce. Zdejmujesz buty – każe ci wkładać duży palec. Chcesz zjeść spaghetti – jest tylko z szafranem. Twój penis albo jest maltretowany zdalnie, albo ktoś go próbuje zjeść, pisać na nim cyfry czy w końcu musisz uczyć go masażu. Non stop ktoś próbuje zatkać ci uszy, posadzić na pralce albo przewracać cię na bok. Twoja kobieta łazi po domu w stroju czarodziejki i każe ci lizać zegarek albo ciągnąć za włosy. To gdzie masz kurwa pomyśleć o seksie? No kurwa gdzie?!


98. Podkręć ogrzewanie. W cieple wasze ciała są bardziej giętkie.
Jak już się porządnie nagrzeje, podetknij mu pod jądra kostki lodu. Jeśli akurat ciągnie cię za włosy, powinnaś dojść momentalnie.


99. Zwiąż kochankowi nadgarstki, kiedy fundujesz mu oral. Przejmiesz pełną kontrolę nad sytuacją…
I teraz, jeśli zdołasz się wysłowić, możesz mu nakazać by zrobił cokolwiek!


100. Orgazm całego ciała istnieje! Zaciskaj szybko mięśnie Kegla tuż przed szczytowaniem.


Wszystko sobie na spokojnie rozpisz. Pamiętaj, że trzymasz w ustach penisa, ale samą główkę. Przestań. Wyciągnij, przewrót w bok. Teraz szybko wypij litr jogurtu. Przegryź szafranem i zjedz tyle sezamu ile zdołasz. Penis w gębę. Powiedz mu, że dobrze robi. Wibrator pod jądra. Lód pod jądra. Znowu wibrator zanim się zorientuje co się dzieje. Wytargaj się za włosy. Przełknij jogurt z sezamem. Szafran. Włosy. Penis do gęby. Na bok. Zatkaj mu uszy zanim ucieknie. Gaza na aparat. Ósemki wzdłuż penisa i pazury w dupę aż zakwiczy (zwiększaj intensywność). Ocieraj się gdzie tylko możesz. Uważaj na meble. Mięśnie Kegla. Kowbojka. Włącz porno. Drap go po plecach. Rzuć poduszką. Penis cały czas w gębie. Gumka pod żeby. Sezam, Wetrzyj żel w piersi. Duży palec do pochwy. Cały czas pracują mięśnie Kegla – nie popuszczaj! Włączasz wirowanie. Palec chodzi w pochwie! Szarp się za włosy i właź do prysznica. Cały czas penis w gębie razem z gumką, syp na to szafran. Teraz na plecy, piersi na uda, na bok, kolana przy uszach i jesteśmy w domu.
(...)
 
©KAERU 2010
Wszystkie prawa zastrzeżone Sałyga