sobota, 7 sierpnia 2010

[123]. deburdelizacja.

- ile hihihi prań ty napowstawiała żeby tyle prasowanija zebrać, hihihi?
- no, zoo całe ja wam powybijała, hihihi matko, ila pająków wy tu macie, jake tłuste, jak się na mnie patrzyli, hihihi.
- dywan krzywo lieży, mebłe ja zaraz poprzesuwam, no jak to tak, hihihi powinniście go chyba gwoździamy do ziemi przybić, hihihi.
- hihihi, a co w kiblu tak czisto macie, sprzątacie?
- czemu rolety zasunięte? odsunę, bo nic hihihi nie widzę, ciemno tu jak w dupie.

itd.
dzisiejszy dzień zdominowała moja pani od sprzątania.
weszła do domu i szczelnie go wypełniła docinkami z równoległym chichotaniem się ze własnych konceptów.
- hihihi a gary to pozmywane, czy może nic nie jecie i nie brudzicie, hihihi?
- a hihihi co telewizor wyłączony, prąd oszczędzacie, hihihi?

***


upiekłam dziś za jednym zamachem (cóż za oszczędność czasu i gazu!) placek ze śliwkami i bakłażany faszerowane tymcowalałosięwlodówce.

Niemąż się rozpłynął w gastrycznym zachwycie i przez całe popołudnie wodził za mną rozmigdalonym okiem.
ech, mężczyzna, nieskomplikowana struktura...


Giancarlo odważył się zjeść bażanta, chociaż miał wątpliwości, czy powinno się jeść takie zwierzęta.
wydaje się, że na szczęście mija Mu etap jedzeniowego ortodoksa.
ostatnio spróbował (to eufemizm... powinnam napisać: zmusiłam Go podstępnymi obietnicami zakupienia klocków Playmobil) kremu z pomidorów z ryżem, duszonych na parze pomidorów z farszem, sałatki z fety, ziemniaków i kiszonych ogórków , leczo z cukinii, kaszy kuskus i amarantusa, waniliowego Danio.
to wielki postęp po pięciu latach w kółko i na okrągło nieustannego jedzenia - zawsze bez omasty/sosu - bułki, szynki z indyka, sera żółtego, parówek cielęcych, cheerios, cinniminnis, surowego ogórka, frytek, ziemniaków, kaszy gryczanej i makaronów.
tym większy postęp, że nowe potrawy okazały się być jadalne, a niektóre - smaczne.

macierzyństwo to przygoda - również kulinarna.

10 komentarzy:

  1. ha też by mi się przydała taka pani
    ok 17 wzięłam kąpiel i od tej pory leżę w łóżku -strajk ,prasowanie-aż boję się o tym myśleć

    OdpowiedzUsuń
  2. b_a_l_b_i_n_k_a7 sierpnia 2010 21:36

    Oooo... U mnie tez byl dzisiaj faszerowany baklazan :-)
    Syn nie jadl, bo jest na etapie ogorkow, platkow kukurydzianych, chleba i mleka sojowego.

    OdpowiedzUsuń
  3. dopiero teraz przeczytalam komentarze pod poprzednia notka, ale odpisze tu. ja do szkoly chodze w stolycy, Lodz mnie nie chciala :) ale sa nauczyciele z lodzkiej filmowki i z poznanskiej ASP.

    OdpowiedzUsuń
  4. Hesus.Skąd ty bierzesz te obrazki?! Bardzo podoba mi się to, że wszystko, co zwyczajne i przyziemne, w Twoich wypowiedziach nabiera rumieńców.

    OdpowiedzUsuń
  5. agnieszka> pani do sprzątania jest niezbędnie potrzebna każdej z nas.
    warunek jest jeden - musi być uczciwa. no i, oczywiście, lubić sprzątać.

    co do głodu... cały czas się zastanawiam nad rozpoczęciem prowadzenia bloga kulinarnego :) :)
    uwielbiam gotować. i karmić.

    balbinka> ile Twój Syn ma lat?

    Pola> byłam przekonana, że studiujesz w Łodzi!
    a gdzie w stolycy?

    xmoff> obrazki same jakoś do mnie trafiają :) :)
    jeśli chodzi o przyziemne sprawy z rumieńcami... otóż od zawsze celebruję życie :)
    jest co :)
    i tym bardziej teraz, gdy kończy się mój termin ważności :]

    OdpowiedzUsuń
  6. za kiepska bylam/jestem na Lodz :) ale ciesze sie, ze mi nie wyszlo, bo bym nie miala tego co teraz mam, chociaz ciezko jest.

    a ucze sie w WSFoto: http://wsfoto.art.pl/

    OdpowiedzUsuń
  7. musimy pogadać o Twojej szkole.
    nie ogarniam na co powinnam pójść.
    za duży wybór i za dużo mnie ciekawi.

    OdpowiedzUsuń
  8. ide pocelebrowac zycie
    nocne, z mezem
    i przy swieczkach
    polecom
    :D

    OdpowiedzUsuń

 
©KAERU 2010
Wszystkie prawa zastrzeżone Sałyga